I hop, wskoczyliśmy w nowy rok.
Cudowny, nowy rok.
Jeszcze chwilkę temu większość skakała radośnie w rytmie Sylwestra. Nowe postanowienia, cele, radość początku, ekscytacja nowym, potem euforia noworocznego szału opada i przychodzi znużenie.
Jak to? Przecież jesteśmy na nowej drodze, gdzie ten szał i fanfary.
Otóż bywa inaczej.
Długa przerwa świąteczna i końcówka roku potrafi wybić nas z rytmu i naszej codziennej rutyny. Po kilku dniach błogiego, wolnego czasu coś zaczyna się psuć, wchodzi dezorganizacja i poczucie zgubienia planu.
Malowanie gdzieś schodzi na dalszy plan, dając pierwszeństwo noworocznym porządkom. Potem ciężko jest szybko wrócić do sztalug.
Malowanie jest tak intymnym zajęciem, że nie da się go wcisnąć między świąteczno-noworoczny chaos. Wchodzenie w proces malowania jest jak wchodzenie aktora w rolę. Artysta wchodzi w swój wewnętrzny świat, do którego nie mają dostępu ludzie. Potrzebuje swojej intymnej przestrzeni, gdzie emocje będą dosłownie wisiały w powietrzu. Jest tylko płótno i pędzel, które mają Ci pomóc w wydobyciu tego, co jest w środku, tego, co chcesz pokazać i podzielić się z innymi.
Jeszcze do niedawna miałam ogromne wyrzuty sumienia, że nie potrafię wszystkiego połączyć i przeskakiwać z jednej strony na drugą. Nie dawałam sobie wytchnienia. Nawet się nad tym nie zastanawiałam, byle można było iść do przodu z nowymi celami i postanowieniami.
W tym roku było inaczej, oczywiście po sylwestrowe zwątpienie mnie dopadło jak zawsze, ale bardzo szybko z małą pomocą zdałam sobie sprawę, że przecież tak też może być. I nawet czasem warto w takim stanie sobie pobyć jakąś chwilkę. W tych kilku dniach po nowym roku nie chciało mi się kompletnie nic, nic kreatywnego, nic nowego. Zostałam sobie z małymi pierdołami zajmującymi mi mój czas. A to jakiś głupi artykuł, durne komentarze pod nim, aplikacja z gierką. Nawet ubrania zostały dalej w takim nieporządku, jakiego nie lubię.
I co się stało?
Ano nic się nie stało albo inaczej stało się wiele. Zdałam sobie sprawę, że durne artykuły, wiadomości i bzdety, zaprzątają mi głowę, szczególnie przed snem i idę spać z taką naładowaną głową. I dziwiłam się, że rano wstawałam zła, naburmuszona i niewyspana.
Nadszedł dzień, kiedy ktoś się mnie zapytał, po co Ci to i dlaczego sobie to robisz?
I tutaj nastąpiła pauza.
W głowie zaczęło pracować.
Przecież ja mam swoją drogę, swój cel, a obok jeszcze wiele innych małych zainteresowań, które tylko czekają na mnie. Tak, tak, oprócz malowania mam jeszcze kilka innych przyjemności, o których zapomniałam przez ten czas. Moja głowa dała się wciągnąć w nawyki, które mnie doprowadzały do znużenia i zwątpienia. No cóż, na szczęście potrafię w miarę szybko wrócić na swoje tory i działać po swojemu, choć czasem zdarza mi się wrócić jeszcze do moich starych nawyków. Teraz potrafię je zamienić na inne, bardziej mi potrzebne.
Z uśmiechem spoglądam na moje notatki z francuskiego.
Tak, to nauka na całe życie.
Z błogością myślę o kolejnym rozdziale książki o intrygującym artyście Modiglianim, którą będę czytać przed snem.
Spojrzę na moje zapiski, co poprawić na mojej stronie internetowej.
I z chęcią przeorganizuje mój plan, bo wycięło mi się z niego parę dni, ale to już było…
Życzę Wam wspaniałego nowego roku.
Kasia
Comments